Friday 11 October 2013

Turkey, Turkey...

If you experience trouble turning soon enough into in a long time and would like some advice on how to do it, don't hesitate and ask me. Apparently, I'm pretty good at it when it comes to writing. Priorities... Well, nevermind...

It's time to say hello to a new continent on this little blog of mine. We've already welcomed Africa. Not thanks to my hasn't-happened-yet trip to Egypt though, but thanks to Arturek's trip to Hurghada with my parents last year. Now it's time to give a warm welcome to Asia!

Although I don't really associate Turkey to be an Asian country. Probably because it takes part in Eurovision song contest. Probably because it takes part in European Volleyball Championships. Probably because it's aspiring to join the European Union. But it is. It lies on Asia Minor Peninsula. And only circa three per cent of its territory lies in Europe (mainly Istanbul).

We were to go to Turkey in September 2010, but I started work and couldn't take days off. So we had to postpone the trip. We were to do a lot of sightseeing back then. We didn't do much sightseeing this year, though. Not even one tenth of our 2010 plan.

We chose Turkey for our this year's holiday destination, because:
1. it's still really warm there in September, but not as unbearably hot as in July and August;
2. the water in the sea is really warm;
3. we knew that we could see at least a little bit of the ancient world there, so that we'd feel that we weren't just lying by the pool, but also saw... something;
4. it's really warm and sunny;
5. it's not that far away from Poland (ca. 3,5 hours by plane) and we could get there directly from Gdansk;
6. the water issue (bacteria-wise) is practically non-existent (unlike in Egypt), so it's safe for us to go there with kids;
7. the beach in Evrenseki, where we spent our holidays, is sandy, not rocky. The sand was yellowish-brownish, so not as pretty and clean as in Poland, but was quite pleasant for feet and wasn't too hot, even in the middle of the day (you could walk on it barefoot);
8. have I mentioned already that it's hot there? hot and sunny! But not too hot, of course ;)

Jeżeli kiedykolwiek napotkacie na trudności z przekształceniem dość szybko w jeszcze długo i chcielibyście się poradzić, jak to osiągnąć, bez wahania pytajcie. Najwyraźniej jestem w tym dobra, jeśli chodzi o pisanie. Priorytety... Nieważne...

Nadszedł najwyższy czas, aby powitać nowy kontynent na moim małym blogu. Już powitaliśmy Afrykę. Ale nie dzięki mojemu jeszcze-nie-doszedł-do-skutku wyjazdowi do Egiptu, tylko dzięki podróży Arturka z moimi rodzicami do Hurghady w zeszłym roku. Teraz przyszła pora, aby gorąco powitać Azję!

Chociaż Turcja nie kojarzy mi się z azjatyckim krajem. Możliwe że dlatego, że bierze udział w Eurowizji. Możliwe że dlatego, że startuje w Mistrzostwach Europy w siatkówce. Możliwe że dlatego, że chciałaby przyłączyć się do Unii Europejskiej. Ale jest. Leży na półwyspie Azja Mniejsza. I tylko około 3 procent powierzchni kraju leży w Europie (głównie Stambuł).

Mieliśmy jechać do Turcji we wrześniu 2010 roku, ale zaczęłam pracę i nie mogła wziąć wolnego. Więc musieliśmy przełożyć wyjazd. Wtedy mieliśmy bardzo dużo zwiedzać. W tym roku jednak za dużo nie zobaczyliśmy. Nawet nie jedną dziesiątą z tego, co było przewidziane na rok 2010.

Wybraliśmy Turcję na nasz tegoroczny urlop, ponieważ:
1. we wrześniu wciąż jest tam naprawdę ciepło, ale nie tak nieznośnie gorąco jak w lipcu czy sierpniu;
2. woda w morzu jest bardzo ciepła;
3. wiedzieliśmy, że uda nam się zobaczyć choć odrobinę antycznego świata, co sprawi, że nie będziemy mieli wrażenia, że tylko wylegiwaliśmy się nad basenem;
4. jest tam naprawdę ciepło i słonecznie;
5. nie jest zbyt oddalona od Polski (ok. 3,5 godziny samolotem) i mogliśmy się tam dostać bezpośrednio z Gdańska;
6. kwestia wody (pod kątem bakteryjnym) praktycznie nie istnieje (co innego w Egipcie), więc mogliśmy bezpiecznie pojechać z dziećmi;
7. plaża w Evrenseki, gdzie spędzaliśmy nasze wakacje, jest piaszczysta, nie kamienista. Piasek był żółto-brązowy, więc nie tak ładny i czysty jak w Polsce, ale w miarę przyjemny dla stóp i nie był zbyt gorący, nawet w środku dnia (można było po nim chodzić bosą stopą);
8. czy już wspominałam, że jest tam gorąco? gorąco i słonecznie! Ale nie za gorąco, oczywiście ;)


No comments:

Post a Comment