My not-yet-born baby's fine. Kicking all the time. And by "all the time" I really mean all the time. For the last few days I've been wondering whether that child sleeps... ever. Well, we'll see when she's born. We've started preping a room for her. Choosing colours and all. My husband's gonna be redecorating next week. Now it's a total mess. And I already have
Talking about spring. It totally feels like spring! I know it's the beginning of March and snow is still ready to come back. But for the last week or so it's been warm and sunny and soooo pretty!
Our baby boy (yeah, I still think of him as of a baby. Have to stop it, I know, but I'm already sad that I'd have to do that) is sick, though. Since yesterday evening. We got back from kindergarden and it was ok. We went to our garden to see what warm weather's doing to it and it was fine. We got back home, we ate supper and it was ok. He had his bath and it was fine. And then, suddenly, fever and sore throat. No idea where it came from. So I had company at home today. That boy who hardly ever lies down for a minute or two during the day, stayed in bed almost the entire day. That says a lot about how he must be feeling...
I hope I'll be able to come back with some good news in a couple of days. And with a new post.
Wow! Już dwa tygodnie minęły od mojego ostatniego wpisu. Naprawdę nie mam pojęcia, kiedy. Czas tak szybko leci.
Moje jeszcze nie narodzone dziecię ma się dobrze. Cały czas kopie. I kiedy piszę "cały czas", naprawdę mam na myśli cały czas. Od kilku dni zastanawiam się czy to dziecko w ogóle śpi... kiedykolwiek. No cóż, pewnie dowiem się dopiero jak się urodzi. Zaczęliśmy przygotowywać dla niej pokoik. Wybierać kolory i takie tam. Mój mąż zacznie remont pokoiku w przyszłym tygodniu. W tej chwili panuje w nim totalny chaos. A, no i już mam
Właśnie, skoro już o wiośnie mowa. Pięknie pachnie wiosną! Wiem, że to dopiero początek marca i śnieg jeszcze zapewne powróci. Ale od tygodnia czy jakoś tak jest ciepło, słonecznie i tak bardzo pięknie!
Nasz malutki chłopczyk (tak, dla mnie wciąż jest malutkim chłopczykiem. Kiedyś będę musiała przestać tak o nim myśleć i już mi przykro z tego powodu...) jest niestety chory. Od wczorajszego wieczoru. Wróciliśmy z przedszkola i było ok. Poszliśmy do ogródka sprawdzić, co dobrego ciepła pogoda w nim uczyniła i było dobrze. Wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolację i było ok. Wykąpał się i było dobrze. I nagle gorączka i ból gardła. Ot tak, znikąd. Tak więc dziś miałam towarzystwo w ciągu dnia. Ten chłopczyk, który w ciągu dnia ani na minutę nie chce się położyć i odpocząć, przeleżał prawie cały dzień w łóżku. To najlepiej świadczy o tym, jak musi się czuć...
Mam nadzieję, że za kilka dni uda mi się wrócić do Was z dobrymi wiadomościami. No i z nowym postem.