Anyway, the weekend was gorgeous! We spent a lot of time outside, just enjoying the sun and the warm weather. It was Thursday, if I remember correctly, when I smelt summer in the air for the very first time this year. You can say I'm crazy, but to me every season has its own, very specific smell. And summer is approaching! Hopefully it's going to be nice ;)
Back to the weekend - we had a bbq on Saturday and a hazy lazy day on Sunday. It was great! Just lying in the garden, doing nothing. And by nothing I mean... seriously nothing! I'm as big now as I probably can get, so once I lie down on the grass, that's practically it. So nothing has to be nothing ;)
But the fact that I was doing nothing doesn't mean that Artur was also lying on the grass doing nothing. Oh no, far from that! He had some really interesting things to do ;) Just have a look ;)
Kolejny dzień i kolejna popołudniowa/wieczorna burza. W tym roku pewnie uda się nadrobić wszystkie mniej burzowe lata...
W każdym razie... weekend był cudny! Spędziliśmy mnóstwo czasu na dworze, po prostu ciesząc się słońcem i ciepełkiem. W czwartek, jeśli pamięć mnie nie myli, po raz pierwszy poczułam zapach lata w tym roku. Myślcie sobie co chcecie, dla mnie każda pora roku ma swój własny, unikalny zapach. I lato nadchodzi! Mam nadzieję, że będzie ładne ;)
Wracając do weekendu - zrobiliśmy sobie grilla w sobotę, a w niedzielę po prostu się byczyliśmy Było cudownie! Leżenie w ogrodzie, nie robienie absolutnie nic. I mówiąc nic, mam na myśli... nic! W tej chwili już jestem tak wielka, że większa pewnie nie będę, więc jak już się położę na trawie, to nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Więc nic musi znaczyć nic ;)
Ale to, że ja nic nie robiłam, wcale nie oznacza, że Arturek również leżał grzecznie na trawie. O nie! On miał ciekawsze rzeczy do roboty ;) Tylko spójrzcie ;)
He got everyone involved. My dad... / Zaangażował wszystkich. Mojego tatę...
my mum... / moją mamę...
his dad... / swojego tatę...
and even me and my big belly ;) / i nawet mnie i mój wielki brzuch ;)