Wednesday, 22 May 2013

Summer in May? Count me in!

Yet another day and yet another evening/ late afternoon storm. We're probably going to make up for all the less stormy years this year...

Anyway, the weekend was gorgeous! We spent a lot of time outside, just enjoying the sun and the warm weather. It was Thursday, if I remember correctly, when I smelt summer in the air for the very first time this year. You can say I'm crazy, but to me every season has its own, very specific smell. And summer is approaching! Hopefully it's going to be nice ;)

Back to the weekend - we had a bbq on Saturday and a hazy lazy day on Sunday. It was great! Just lying in the garden, doing nothing. And by nothing I mean... seriously nothing! I'm as big now as I probably can get, so once I lie down on the grass, that's practically it. So nothing has to be nothing ;)

But the fact that I was doing nothing doesn't mean that Artur was also lying on the grass doing nothing. Oh no, far from that! He had some really interesting things to do ;) Just have a look ;)

Kolejny dzień i kolejna popołudniowa/wieczorna burza. W tym roku pewnie uda się nadrobić wszystkie mniej burzowe lata...

W każdym razie... weekend był cudny! Spędziliśmy mnóstwo czasu na dworze, po prostu ciesząc się słońcem i ciepełkiem. W czwartek, jeśli pamięć mnie nie myli, po raz pierwszy poczułam zapach lata w tym roku. Myślcie sobie co chcecie, dla mnie każda pora roku ma swój własny, unikalny zapach. I lato nadchodzi! Mam nadzieję, że będzie ładne ;)

Wracając do weekendu - zrobiliśmy sobie grilla w sobotę, a w niedzielę po prostu się byczyliśmy Było cudownie! Leżenie w ogrodzie, nie robienie absolutnie nic. I mówiąc nic, mam na myśli... nic! W tej chwili już jestem tak wielka, że większa pewnie nie będę, więc jak już się położę na trawie, to nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Więc nic musi znaczyć nic ;)

Ale to, że ja nic nie robiłam, wcale nie oznacza, że Arturek również leżał grzecznie na trawie. O nie! On miał ciekawsze rzeczy do roboty ;) Tylko spójrzcie ;)

 He got everyone involved. My dad...  / Zaangażował wszystkich. Mojego tatę...
 my mum... / moją mamę...
his dad... / swojego tatę...
 and even me and my big belly ;)i nawet mnie i mój wielki brzuch ;)

Tuesday, 14 May 2013

One life ends, another begins...

This time I have sad news. My husband's grandpa died on Sunday afternoon.

When I met him a few years ago, he was a strong and self-sufficient man, who could fix anything around his house, who could do almost everything by himself and who cooked really delicious meals. And for him a meal without potatoes was no dinner (even though there was rice, lots of different kinds of meats and veggies - no, not a dinner without potatoes). And all that despite the fact that he was suffering from asthma. Even when he asked for help, by the time you reached his house in a real hurry, he could already tell you - I've done it myself.

The first time I went to his house, Krzysiu (my husband) and Gosia (his sister) showed me how they used to play there when they were kids. This Easter my son was playing there the same way, building similar forts and stuff.

Grandpa was also taking care of mu husband when he was tiny. A male nanny :) But a great one, as I've heard. Although he could not always understand his great grandchildren when they were talking to him, he always like them visiting him. He was always waiting for his children and grandchildren to visit him. The ones that he could see easily, as they live close-by. And especially the ones that he saw only a few times in his life due to the long distance. I regret that my daughter will never get a chance to meet him in person.

I never got a chance to meet his wife, the grandma. She died almost eleven years ago, and even though I already knew my husband at that time, that still wasn't the time to meet "the family".

I'm really glad that I got the chance to meet grandpa. And I want to remember him as that strong man. That strong man that he was even half a year ago. Before the "cancer" news...

He died on Sunday afternoon. Surrounded by his family. Requiescat in pace, grandpa Stefan.

Tym razem przynoszę smutne wieści. Dziadek mojego męża zmarł w niedzielne popołudnie. 

Kiedy go poznałam kilka lat temu, był silnym, samowystarczalnym mężczyzną, który potrafił naprawić wszystko w domu, potrafił prawie wszystko zrobić sam i bardzo smacznie gotował. A dla niego posiłek bez ziemniaków nie był obiadem (choćby nie wiem ile było ryżu, mięs i sałatek - nie ma ziemniaków, nie ma obiadu). I wszystko to robił mimo tego, że cierpiał na astmę. Nawet kiedy prosił o pomoc, to zanim w pośpiechu udałoby się dotrzeć do jego domu, on już mógł powiedzieć - a jednak sam zrobiłem. 

Kiedy pierwszy raz byłam u niego w domu, Krzysiu (mój mąż) i Gosia (jego siostra) pokazali mi, jak bawili się u dziadka, gdy byli mali. I w tegoroczną Wielkanoc, nasz synek bawił się w ten sam sposób, budując podobne forty i takie tam. 

Dziadek zajmował się również moim mężem, gdy ten był malutki. Taka męska niania. Ale wspaniała, z tego co słyszałam. Mimo że często nie rozumiał tego, co mówią do niego prawnuki, zawsze bardzo się cieszył z ich odwiedzin. Zawsze czekał na odwiedziny swoich dzieci i wnuków. Zarówno tych odwiedzających go często z racji bliskości zamieszkania, ale przede wszystkim tych, których widział tylko kilka razy z powodu odległości. Żałuję, że moja córeczka nigdy nie pozna go osobiście.

Nigdy nie poznałam jego żony, babci. Zmarła prawie 11 lat temu i choć już wtedy znałam mojego męża, nie był to jeszcze czas na "poznawanie rodziny".

Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać dziadka. I chcę go zapamiętać jako tego silnego mężczyznę. Tego silnego mężczyznę, którym był jeszcze pół roku temu. Zanim dowiedzieliśmy się o raku...

Zmarł w niedzielne popołudnie otoczony swoją rodziną. Requiescat in pace, Dziadku Stefanie. 




Sunday, 5 May 2013

Long May week(end) 2013

This year's May long week(end) is almost over. Last year we went to Kniewo to get to know the region better and to spend some time away from the city, from the noise, from civilisation. Well, almost ;) Anyhow, this year we stayed at home. May 1st we decided to teach Artur how to ride a bike. It was really warm and sunny, we had a great time. And then we went to Rewa for dinner at the beach. It's so good to live at the seaside ;) Plus, my nephew was born! I finally got a chance to see him today ;) He's so cute! May 2nd we went to Loopy's World to have some really great fun and then, afterwards, went to Manekin for the most delicious pancakes ever! May 3rd Artur's grandparents took him to Kniewo, while we spent some time with my parents and my aunt and uncle. On Saturday, we first went to Artur's great grandparents as we haven't seen them for quite some time. And then went to their neighbours (Krzys's cousin) for Jas's 3rd bday celebrations. Then we got back to Krzys's grandparents to pick up our car and collect some baby stuff and Artur helped his great grandpa in some garden works. Today, on the ther hand, we went to see little Antos (have I said already that he's really cute? ;)) and then spent the rest of the day in the garden. It was so warm, so sunny, so wonderful! Well, it still is. But Artur is already asleep (yup, it's 6:35 pm while I'm writing) and we've decided to spend this evening at home. I have to go for some blood tests tomorrow morning... And we're probably going to play some board games still tonight (I love board games. Do you?). So enjoy the last hours of this wonderful weekend! And write you soon!

Tegoroczny długi weekend (tydzień) majowy dobiega końca. W zeszłym roku pojechaliśmy do Kniewka, aby lepiej poznać region, w którym żyjemy i spędzić trochę czasu z dala od miasta, od hałasu, od cywilizacji. No, prawie ;) W każdym razie, w tym roku zdecydowaliśmy się zostać w domu. 1. maja staraliśmy się nauczyć Arturka jeżdżenia na rowerku. Było ciepło i słonecznie, świetnie się bawiliśmy. Później pojechaliśmy do Rewy na obiadek na plaży. Uwielbiam mieszkać nad morzem ;) No i mój kochany bratanek się urodził! W końcu dzisiaj miałam okazję go zobaczyć ;) Jest taki kochany! 2. maja wybraliśmy się do Loopy's World, żeby się trochę zabawić, a następnie pojechać do Manekina na najpyszniejsze naleśniki pod słońcem! 3. maja Arturek pojechał z dziadkami do Kniewa, a my spędzaliśmy milusio czas z moimi rodzicami oraz ciocią i wujkiem. W sobotę zaś najpierw wybraliśmy się do pradziadków Arturka, których już dawno nie widzieliśmy, a następnie przespacerowaliśmy się do ich sąsiadów (Krzysia kuzynki) na trzecie urodziny Jasia. Później wróciliśmy z powrotem do dziadków, żeby wziąć trochę dziecięcych rzeczy, a w międzyczasie Arturek pomagał pradziadkowi w pracach ogrodowych. Dziś zaś pojechaliśmy poznać małego Antosia (czy już wspominałam, że jest kochaniutki? ;)), a resztę dnia spędziliśmy w ogrodzie. Było tak słonecznie, tak ciepło, tak cudownie! To znaczy, wciąż jest. Ale Artur już śpi (tak, jest 18:35 i on już śpi),a my postanowiliśmy spędzić ten wieczór w domu. Jutro rano muszę jechać na badanie krwi... No i zapewne pogramy w jakieś planszówki dziś wieczorem (uwielbiam planszówki. A Wy?). Tak więc korzystajcie z ostatnich godzin tego pięknego weekendu! I do napisania wkrótce!

 We had a tiny visitor in the garden, that we noticed when our cat started playing with it. And I mean WITH it.

Wednesday, 1 May 2013

I'm an aunt!!

I simply have to share my happiness with you. I'm so happy and proud to announce that as of today I'm officially an aunt! :) My brother's little boy was born today, May 1st 2013, weighing 3,750 grams and measuring 55 cm. Welcome to this world, little Anthony! :) And big congrats to his really proud parents!

Po prostu muszę się z Wami podzielić moją radością. Dumnie i z radością ogłaszam, że od dnia dzisiejszego oficjalnie mogę się nazywać ciocią! :) Synek mojego brata urodził się dzisiaj, 1 maja 2013 roku, ważąc 3.750 gramów i mierząc 55 cm. Witamy na świecie, mały Antosiu! :) I wielkie gratulacje dla dumnych rodziców!