But not about that, not about that.
We went skiing on Saturday. Obviously, I wasn't skiing. I've never done that. And being pregnant is probably not the best time to start learning how to do it. But Artur was trying it out for the first time. And a happy mum as I was (and feeling much better than during the previous days) I was taking pictures of the three guys - the two adults trying to teach the child how to ski. Anyhow, we all had a great time! And that was the point! Even though it was really freezing!
Oh, and one new thing. I've decided to make this blog a bilingual space. But these are not gonna be direct translations. Although they're gonna state roughly the same. Grandma, I''m doing it for you :)
Mieliśmy zimę. Przez jakiś czas. A w poniedziałek wszystko zaczęło się topić, deszcz zaczął padać, a wiatr wiejący w nocy i dziś przez cały dzień przyprawia o zawrót głowy. Strach drzwi otwierać, bo nie wiadomo, czy po chwili nadal będziemy mieli czym dom zamknąć..
Ale nie o tym, nie o tym.
W sobotę pojechaliśmy na narty. Oczywiście, ja nie zjeżdżałam. Nigdy nie miałam nart zjazdowych na nogach, a okres ciąży to chyba nie jest najlepszy czas na naukę jazdy na nartach. Za to Artur pierwszy raz próbował swoich sił na nartach. A ja, jako szczęśliwa (i lepiej się czująca niż przez poprzednie dni) mama, z radością robiłam mu zdjęcia. Jemu i dwóm pozostałym - dorosłym próbującym nauczyć dziecko jeżdżenia na nartach ;) W każdym razie wszyscy świetnie się bawiliśmy. I o to przecież chodziło! Nawet mimo paskudnego mrozu ;)
I jedna nowość. Od dzisiaj postaram się pisać posty w dwóch językach. Nie będą to dokładne tłumaczenia, często pewnie raczej wariacje na temat. Ale na pewno o tym samym. Babciu, chciałam, żebyś mogła nie tylko oglądać, ale także czytać :)

:) zimowe szaleństwa dają dużo radości jak się z nich korzysta - dla mnie, pozostającej na razie na etapie spacerów z wózkiem śnieg jest uciążliwy. Czekam do czasu, kiedy na nowo będę wyczekiwała mrozu, by śnieg nie topniał, by można było jeździć na sankach, nartach i innych jabłuszkach ;D
ReplyDeleteMonika, ani się obejrzysz, a będziesz śmigać z Hanią po śniegu. Tuśko zaliczył pierwszy długi spacer "sankowy" mając jakoś 9 miesięcy, ale większość przespał. Potem wolał sam sanki prowadzić zamiast na nich jeździć. A od zeszłego roku tylko by śmigał na sankach - z górki, pod górkę, po płaskim. Lepił bałwana, tarzał się w śniegu. No i w tym roku doszły jeszcze narty do kompletu ;) I już mówi, że z dzidzią razem będzie jeździł ;) Także wszystko jak najbardziej przed Tobą :)
Delete