Today we're taking a break from my Turkish story and we're going to focus on Poland a bit.
Every day I'm going for a walk with my little girl. And I can't stop marvelling at the beauty of Polish autumn. It's full of vivid colours in all of their shades. Yellow. Red. Orange. Brown. Green. It's so pretty! And it's not that cold right now, the sun is still shining, which makes it all look even better!
Wonderful Polish golden autumn!
Dziś zrobimy sobie małą przerwę od tureckiej opowieści i skupimy się troszkę na Polsce.
Codziennie spaceruję z moją małą dziewczynką. I nie mogę się nadziwić pięknem polskiej jesieni. Jest pełna intensywnych kolorów we wszystkich ich odcieniach. Żółty. Czerwony. Pomarańczowy. Brązowy. Zielony. Jest pięknie! No i dodatkowo nie jest jeszcze tak zimno, słońce wciąż świeci, co sprawia, że ta jesień wygląda jeszcze piękniej!
Cudowna polska złota jesień!
Thursday, 17 October 2013
Monday, 14 October 2013
Sunrise, Sunset
We landed in Antalya in the afternoon. After all the visa procedures and passport control, we grabbed our luggage and headed straight to a bus that took us to our hotel. Turkey welcomed us with a wonderful sunset that reminded us of a Greek sunset that we got to watch on the way back from Skiathos (picture titles "another sunset"). It was fabulous. Actually, it was the only pretty sunset that we got to watch in Turkey as during our holidays the sun was setting somewhere behind the hotels. Hidden and not that pretty, is it?
I had many more opportunities to watch the sun rising. Thanks to Paulinka, of course. Sometimes I'd wrap her up and take her for a walk so that she didn't wake Artur up.
We'd go to the park that lead along the beach. Then we'd go to the beach. Paulinka'd fall asleep somewhere on the way. We'd pick up our boys and go for breakfast.
I loved the place at that early hour. Relatively early, of course. At least as for a holiday time. There weren't that many people up. The temperature was about 22-25 Celsius degrees, so it was neither hot nor cold. Simply pleasant. People were jogging in the park. Some were walking. Some were booking deck chairs on the beach (7 am was a perfect time to choose one for yourself. By 8 am there weren't that many left already!).
A lot of pictures of the place I took during the morning walks. So don't be deceived by the emptiness of the area ;) It's not that deserted in the middle of the day. But it's pretty and worth visiting anyway!
Wylądowaliśmy w Antalyi po południu. Po przebrnięciu przez formalności wizowe i kontrolę paszportową, odebraliśmy bagaż i udaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas do naszego hotelu. Turcja powitała nas przepięknym zachodem słońca, który przywołał u nas skojarzenie z greckim zachodem słońca, który oglądaliśmy wracając ze Skiathos (zdjęcie nazwane "another sunset"). Był cudowny. Tak właściwie był to jedyny ładny zachód słońca, jaki mieliśmy okazję oglądać w Turcji, gdyż podczas naszego pobytu słońce zachodziło schowane gdzieś za hotelami. Zasłonięty to już nie tak piękny, nieprawdaż?
Zdecydowanie więcej okazji miałam, aby oglądać wschód słońca. Dzięki Paulince, oczywiście. Czasem ją zaplątywałam i szłyśmy na spacer, aby nie budziła Arturka.
Szłyśmy do parku, który wiódł wzdłuż plaży. Potem szłyśmy na plażę. Paulinka zasypiała gdzieś po drodze. Szłyśmy po naszych chłopaków i zabierałyśmy ich na śniadanie.
Lubiłam to miejsce o tej wczesnej porze. Względnie wczesnej, oczywiście. Przynajmniej jak na czyjeś wakacje. Nie tak wiele osób było na nogach. Temperatury wahały się w granicach 22-25 stopni, więc nie było ani gorąco ani zimno. Po prostu przyjemnie. Ludzie uprawiali jogging. Inni spacerowali. Niektórzy zajmowali sobie leżaki na plaży (7 rano była idealną porą na wybranie sobie idealnego miejsca na całodzienne leżenie. Do 8 większość leżaków była już zajęta!).
Większość zdjęć okolicy robiłam właśnie podczas tych porannych spacerów. Więc nie dajcie się zwieść brakiem ludzi ;) W ciągu dnia Evrenseki już nie jest takie wyludnione. Ale jest śliczne i mimo wszystko warte odwiedzenia!
I had many more opportunities to watch the sun rising. Thanks to Paulinka, of course. Sometimes I'd wrap her up and take her for a walk so that she didn't wake Artur up.
We'd go to the park that lead along the beach. Then we'd go to the beach. Paulinka'd fall asleep somewhere on the way. We'd pick up our boys and go for breakfast.
I loved the place at that early hour. Relatively early, of course. At least as for a holiday time. There weren't that many people up. The temperature was about 22-25 Celsius degrees, so it was neither hot nor cold. Simply pleasant. People were jogging in the park. Some were walking. Some were booking deck chairs on the beach (7 am was a perfect time to choose one for yourself. By 8 am there weren't that many left already!).
A lot of pictures of the place I took during the morning walks. So don't be deceived by the emptiness of the area ;) It's not that deserted in the middle of the day. But it's pretty and worth visiting anyway!
Wylądowaliśmy w Antalyi po południu. Po przebrnięciu przez formalności wizowe i kontrolę paszportową, odebraliśmy bagaż i udaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas do naszego hotelu. Turcja powitała nas przepięknym zachodem słońca, który przywołał u nas skojarzenie z greckim zachodem słońca, który oglądaliśmy wracając ze Skiathos (zdjęcie nazwane "another sunset"). Był cudowny. Tak właściwie był to jedyny ładny zachód słońca, jaki mieliśmy okazję oglądać w Turcji, gdyż podczas naszego pobytu słońce zachodziło schowane gdzieś za hotelami. Zasłonięty to już nie tak piękny, nieprawdaż?
Zdecydowanie więcej okazji miałam, aby oglądać wschód słońca. Dzięki Paulince, oczywiście. Czasem ją zaplątywałam i szłyśmy na spacer, aby nie budziła Arturka.
Szłyśmy do parku, który wiódł wzdłuż plaży. Potem szłyśmy na plażę. Paulinka zasypiała gdzieś po drodze. Szłyśmy po naszych chłopaków i zabierałyśmy ich na śniadanie.
Lubiłam to miejsce o tej wczesnej porze. Względnie wczesnej, oczywiście. Przynajmniej jak na czyjeś wakacje. Nie tak wiele osób było na nogach. Temperatury wahały się w granicach 22-25 stopni, więc nie było ani gorąco ani zimno. Po prostu przyjemnie. Ludzie uprawiali jogging. Inni spacerowali. Niektórzy zajmowali sobie leżaki na plaży (7 rano była idealną porą na wybranie sobie idealnego miejsca na całodzienne leżenie. Do 8 większość leżaków była już zajęta!).
Większość zdjęć okolicy robiłam właśnie podczas tych porannych spacerów. Więc nie dajcie się zwieść brakiem ludzi ;) W ciągu dnia Evrenseki już nie jest takie wyludnione. Ale jest śliczne i mimo wszystko warte odwiedzenia!
The clock apparently wasn't working. It was right past 7 am when I took the picture... / Zegarek najwidoczniej nie działał. Było zaraz po 7 rano, kiedy robiłam to zdjęcie
Saturday, 12 October 2013
Paulinka's fourth month
Paulinka is four months old. Now she can eat also other things, apart from milk. But she's not getting anything else yet.
What's new with her?
She's spent wonderful holidays in Turkey.
She swam in a pool.
She travelled by plane yet again.
She travelled by dolmush.
She watched a dolphin show. Ok, she didn't make it till dolphins and fell asleep while still sea lions were performing.
She rolled from her belly to her back once. Just once. And I was the only witness, so nobody believes me. Well, happens. We're waiting for more of those ;)
She twists and turns around like clock hands.
She points to certain things and manages to grab them, so her coordination is improving.
She bites (teethlessly, for now) everything she manages to grab. Toys, nappies (clean ones!), my fingers...
She plays with her feet. She's done it more than once already ;) Pretty funny to watch.
She smiles a lot. And sometimes she lols. Cute.
She knows what she wants. And she's determined to scream for as long as it takes for her to succeed ;)
She's my little angel.
Paulinka skończyła dziś cztery miesiące. Może już dostać do jedzenia coś więcej poza maminym mlekiem. Ale jeszcze nie dostanie.
Co u niej nowego?
Spędziła cudowne chwile podczas wakacji w Turcji.
Pływała w basenie.
Leciała samolotem. Znów.
Podróżowała dolmuszem.
Oglądała występ delfinów. No dobra, nie dotrwała do delfinów i zasnęła podczas pokazu lwów morskich.
Przeturlała się z brzuszka na plecki. Tylko raz. I byłam jedynym świadkiem, więc nikt mi nie wierzy. Cóż, zdarza się. Czekamy na więcej ;)
Kręci się dookoła jak wskazówki zegara.
Potrafi wskazać rączką konkretną rzecz i ją złapać, więc jej koordynacja ruchowa się rozwija.
Gryzie (bezzębnie, na szczęście) wszystko, co wpadnie jej w rączki. Zabawki, pieluszki (czyste!), moje palce...
Bawi się stópkami. Robiła to już więcej niż raz ;) Całkiem zabawnie się to ogląda.
Dużo się uśmiecha. A czasami głośno się śmieje. Słodkie.
Wie czego chce. I jest zdecydowana krzyczeć tak długo, aż osiągnie swój cel ;)
Jest moim małym aniołkiem.
What's new with her?
She's spent wonderful holidays in Turkey.
She swam in a pool.
She travelled by plane yet again.
She travelled by dolmush.
She watched a dolphin show. Ok, she didn't make it till dolphins and fell asleep while still sea lions were performing.
She rolled from her belly to her back once. Just once. And I was the only witness, so nobody believes me. Well, happens. We're waiting for more of those ;)
She twists and turns around like clock hands.
She points to certain things and manages to grab them, so her coordination is improving.
She bites (teethlessly, for now) everything she manages to grab. Toys, nappies (clean ones!), my fingers...
She plays with her feet. She's done it more than once already ;) Pretty funny to watch.
She smiles a lot. And sometimes she lols. Cute.
She knows what she wants. And she's determined to scream for as long as it takes for her to succeed ;)
She's my little angel.
Paulinka skończyła dziś cztery miesiące. Może już dostać do jedzenia coś więcej poza maminym mlekiem. Ale jeszcze nie dostanie.
Co u niej nowego?
Spędziła cudowne chwile podczas wakacji w Turcji.
Pływała w basenie.
Leciała samolotem. Znów.
Podróżowała dolmuszem.
Oglądała występ delfinów. No dobra, nie dotrwała do delfinów i zasnęła podczas pokazu lwów morskich.
Przeturlała się z brzuszka na plecki. Tylko raz. I byłam jedynym świadkiem, więc nikt mi nie wierzy. Cóż, zdarza się. Czekamy na więcej ;)
Kręci się dookoła jak wskazówki zegara.
Potrafi wskazać rączką konkretną rzecz i ją złapać, więc jej koordynacja ruchowa się rozwija.
Gryzie (bezzębnie, na szczęście) wszystko, co wpadnie jej w rączki. Zabawki, pieluszki (czyste!), moje palce...
Bawi się stópkami. Robiła to już więcej niż raz ;) Całkiem zabawnie się to ogląda.
Dużo się uśmiecha. A czasami głośno się śmieje. Słodkie.
Wie czego chce. I jest zdecydowana krzyczeć tak długo, aż osiągnie swój cel ;)
Jest moim małym aniołkiem.
I know this one is totally blurred, but I love it so much / Wiem, że to zdjęcie jest całkiem rozmazane, ale bardzo je lubię
Subscribe to:
Posts (Atom)