"Our" part of the outdoor area had one little (teeny tiny) disadvantage compared with the "other" part. It lacked a place that we all loved.
Every day when we were lying by the pool, we were anticipating a sound that was instantly making us even happier, almost ecstatic.Words that meant that in a few minutes we're going to be enjoying a delicious mixture of great tastes and vibrant colours. The magic words.
Lecker, Lecker!
Vitamin coctails. Healthy and delicious! What more can you want? Freshly squeezed juice mixed with ice. A perfect refreshment on a hot and sunny day.
From the first sip on the first day we knew we're going to want a lot more. We usually took two at once and Artur was the first one to try both of them and choose one for himself. That's how delicious it was! Arturek's most favourite was strawberry-banana, we loved banana-ice-coffee or the one with cherries. Although each one with pomegranate was perfect for me as well.
Its not like we couldn't get them on "our" part of the area (hence the anticipated words). They (the couple selling the coctails) were coming to us with trays full of various tastes and we could choose from even wider range as well. So the service was perfect. But it's the "other" part that had the coctailteria at hand.
And each coctail cost only 2 euros! Worth every cent.
"Nasza" część hotelowego ogrodu miała jedną małą (maluteńką, tyciusieńką) wadę w porównaniu z "obcą" częścią. Brakowało jej miejsca, które wszyscy uwielbialiśmy.
Każdego dnia, gdy leżeliśmy nad basenem, wyczekiwaliśmy dźwięku, który sprawiał, że od razu czuliśmy się szczęśliwsi, dużo, dużo szczęśliwsi. Słowa, które oznaczały, że już za chwileczkę, już za momencik będziemy rozkoszować się eksplozją wspaniałych smaków i żywych kolorów. Magiczne słowa.
Lecker, Lecker!
Koktajle witaminowe. Zdrowe i przepyszne! Czego chcieć więcej? Świeżo wyciśnięty sok zmieszany z lodem. Idealne orzeźwienie w gorący i słoneczny dzień.
Od pierwszego łyku pierwszego dnia wiedzieliśmy, że chcemy więcej. Zwykle zamawialiśmy dwa i to Artur pierwszy obu próbował i decydował, który będzie dopijał. Tak były pyszne! lubionym smakiem Arturka był truskawkowo-bananowy, mu lubiliśmy banana z mrożoną kawą lub ten z wiśniami. Chociaż każdy z granatem był dla mnie również idealny.
To nie tak, że nie mogliśmy ich dostać po "naszej" stronie (stąd te wyczekiwane słowa). Oni (para, która je sprzedawała) przychodzili na naszą stronę z tacami pełnymi koktajli w różnych smakach, ale mogliśmy też sobie zamówić dowolny inny. Tak więc obsługa była bez zarzutu. Ale to ta "druga" strona miała koktajlterię na wyciągnięcie ręki.
A każdy koktajl kosztował tylko 2 euro! Wart każdego centa.
No comments:
Post a Comment