Monday, 24 March 2014

Aquapark in Sopot and some spring hunt

Today I'm giving you a post that I wrote some time ago. I have no idea why I haven't published it earlier. I wrote it and all and, most likely, got distracted and forgot that I didn't press the publish button. And haven't noticed the tiny "draft" word written next to the post title. Well, I'm definitely pressing the publish button right now. And, over the past three weeks (since I wrote the post, shame on me) a lot has changed (in the garden, with more spring visible around. The aquapark story stays the same ;)).

Dziś mam dla Was notkę, którą napisałam już jakiś czas temu. Nie mam pojęcia, dlaczego jej wcześniej nie opublikowałam. Napisałam ją i w ogóle, ale, najprawdopodobniej, ktoś mnie rozproszył i zapomniałam, że nie wcisnęłam klawisza publikuj. I do tego nie zauważyłam małego napisu "szkic" widniejącego obok tytułu notki. A w ciągu ostatnich trzech tygodni (odkąd napisałam tę notkę, wstyd!) dużo się zmieniło (w ogrodzie, w którym widać jeszcze więcej oznak wiosny. Historia z aquaparku pozostaje niezmieniona ;)).

Last weekend was active. With walking, running around and... swimming.

Yes, we spent Saturday in Sopot, on a lovely family walk by the beach. And on Sunday we went to... Sopot (for a change ;)) to Aquapark, for a bit of swimming. The last time we went there was, most likely, when Artur was 4-5 (?) months old. Yes, that long ago. And at first he was in the water, but spent most of the time sleeping on a deck chair.

After all the pool fun we had in Turkey, we knew he was gonna like the
Aquapark.We didn't know how Paulinka would handle that. Apparently, there was nothing to worry about. She was great, he was great, we were all great. Rested and had a lot of fun.

At first we took Paulinka to the kiddy pool. Artur went with us, of course. There were slides there, a water cannon, some toys. Well, kids could get busy there. I put Paulinka in the water. She was standing there, looking around curiously. And then... she got bored. Well, they both did. Artur put on his swimming vest and we went to the big pool while Krzysiek took Paulinka to jacuzzi. That was a great change for both kids. Artur was swimming around, chasing me, swimming away from me, "sightseeing" (as in: checking what else is in the pool, the waterfalls, the island, etc.). And Paulinka had a change not only in water temperature, but also in the amount of water splashing around her (and in her face, but she didn't seem bothered at all). At one point we (meaning Artur and I) got closer to that jacuzzi, climbed up a pool boundary and surprised the two in the jacuzzi. That was when Paulinka got the first view of the big pool. And at that time me and Krzysiek changed. I got into the jacuzzi and he went with Artur to the big pool. And I had a lot of trouble keeping Paulinka in the jacuzzi. After a while I gave in and simply took her to the big pool. Oh, that was such a great move! She wasn't bothered by the cold water. She was smiling all the time, laughing even at times, her legs couldn't stop moving while she was swimming around th big pool (I was holding her head up, of course, but she was moving her legs and sort of swimming). It's like as if she was saying "there's such a big bathtub there and you wanted to keep me in the small ones??"

We spent 2,5 hours in the water. Then we packed up, got changed and went home. Of course Paulinka went to sleep already in the car. She was exhausted. But so happy at the same time.

We didn't take any pictures there, though. Two kids that needed supervision in water and the two of us... We kinda lacked a person to hold the camera and take pictures ;)

In the afternoon I took Artur to the garden to look for the first sigs of upcoming spring. Normally I wouldn't do that in February (who's looking for spring in February, right?!), but this year's weather made it so obvious... So we found so many signs of spring! Flowers, obviously, some leaves-to-be... So much fun finding these things already in February! I browsed through my previous spring-related posts and they were all written in April (end of March the earliest!) :)


Ostatni weekend był bardzo aktywny. Ze spacerami, bieganinami i... pływaniem.

Tak, w sobotę wybraliśmy się na cudowny rodzinny spacer w okolicy sopockiej plaży. A w niedzielę pojechaliśmy do... Sopotu (tak dla odmiany ;)) do Aquaparku, żeby sobie trochę popływać. Ostatni byliśmy tam, najprawdopodobniej, gdy Arturek miał 4-5 (?) miesięcy. Tak, tak dawno temu. I choć na początku spędził trochę czasu w wodzie, potem grzecznie spał na leżaku.

Po całych basenowych szaleństwach w Turcji, wiedzieliśmy, że w Aquaparku mu się spodoba. Nie wiedzieliśmy jak Paulinka sobie poradzi. Najwidoczniej, nie było się czym martwić. Ona bawiła się super, on bawił się super, wszyscy bawiliśmy się super. Wypoczęliśmy i się rozerwaliśmy.

Na początek wzięliśmy Paulinkę do brodzika. Arturek poszedł z nami, oczywiście. Były tam zjeżdżalnie, armatka wodna, trochę zabawek. Cóż, dzieci mogły się sobą zająć. Włożyłam Paulinkę do wody. Stała i z ciekawością się rozglądała. I wtedy... znudziła się. Cóż, oboje się znudzili. Arturek założył swoją kamizelkę do pływania i poszliśmy do dużego basenu, podczas gdy Krzysiek wziął Paulinkę do jacuzzi. Genialna zmiana dla obojga dzieci. Arturek sobie pływał, gonił mnie, uciekał przede mną, "zwiedzał" (czytaj: sprawdzał, co jeszcze jest w basenie, wodospady, wyspy i takie tam). A Paulinka doświadczyła zmiany nie tylko w temperaturze wody, ale także w ilości wody chlapiącej dookoła niej (i jej w buzię, ale nie wydawała się tym w jakikolwiek sposób poruszona). W pewnym momencie my (czyli Artur i ja) zbliżyliśmy się do jacuzzi, wspięliśmy na brzeg basenu i zaskoczyliśmy tę dwójkę w jacuzzi. I wtedy Paulinka po raz pierwszy spojrzała na duży basen. Zamieniliśmy się z Krzysiem miejscami. Ja wskoczyłam do jacuzzi, a on poszedł z Arturkiem do dużego basenu. I nieźle musiałam się natrudzić, aby Paulinkę w tym oto jacuzzi utrzymać. Po chwili się poddałam i po prostu zabrałam ją do dużego basenu. Och, to było genialne posunięcie! Nie ruszyła jej zimna woda. Przez cały czas się uśmiechała, momentami wręcz śmiała, nogi nie przestawały jej się ruszać, gdy pływała dookoła dużego basenu (oczywiście trzymałam jej główkę, ale ona poruszała nóżkami, jakby pływając). Tak jakby chciała nam powiedzieć "tu jest taka duża wanna, a wy mnie chcieliście trzymać w tych małych??"

Spędziliśmy w wodzie jakieś 2,5 godziny. Później się spakowaliśmy, przebraliśmy i ruszyliśmy do domu. Oczywiście Paulinka zasnęła w samochodzie. Była wykończona. Ale również bardzo szczęśliwa.

Na basenie nie robiliśmy żadnych zdjęć. Dwoje dzieci wymagających nadzoru w wodzie i nasza dwójka... Tak jakby brakło nam osoby, która trzymałaby aparat i robiła zdjęcia ;)

Po południu zabrałam Arturka do ogrodu w celu poszukiwania pierwszych oznak nadchodzącej wiosny. W normalnych okolicznościach przyrody nie robiłabym tego w lutym (kto szuka wiosny w lutym, prawda?!), ale tegoroczna pogoda sama z siebie to narzuciła... I znaleźliśmy sporo oznak wiosny! Kwiaty, oczywiście, pączki, które niedługo zmienią się w liście... Super jest znajdować takie rzeczy już w lutym! Przejrzałam moje poprzednie wiosenne wątki i wszystkie były pisane w kwietniu (no, najwcześniej koniec marca!) :) 


 "Yay! It feels like spring!" / "Hurra! Czuć wiosnę!"

Wednesday, 12 March 2014

Paulinka's 9th month

9 months old. Yes, that's true. The passing months still keep amazing me. This ninth month was full of changes in our girl's life. She made so much progress in her development, learnt so many new things. But first things first.

- Last time I wrote that she started sitting on her own. That was a day or two before she turned eight months. Ever since then she's mastered that skill, sitting all straight up and not skewed like at the beginning. And she keeps spending more and more time in that position.
- She is standupping (that's probably not even a word, but works for me ;)) whenever and wherever she can. She just needs to hold on to something. Anything for that matter. Every single thing is good in helping her to stand up. A chair. A couch. A bed. Her crib. A coffee table. A window glass. Her learning table. Her mommy's pants (while I'm wearing them, of course. It's a funny feeling when you feel like somebody is trying to take your pants off, you turn around and you see a smiling face right behind you, so proud of her accomplishment). Her chair. Anything.
- She can stand for a few second, balancing like crazy ;), not holding on to anything.
- She has started walking. Not entirely on her own yet, though. She walks around her learning table or a coffee table. Or she stands up holding on to something with one hand and waving the other one at me, making noise at the same time to catch my attention. I come up to her, give her my finger, she grabs it and starts waving with the other hand for another finger. And that way we walk around the house. The distance keeps growing every day. I can't believe that two weeks ago she didn't even want to make a single step! So much progress!
- She still moves around on all four. Or finally, as up till recently she preferred crawling. And she keeps doing it faster and faster.
- She started moving not only on her hands and knees, but also on her hands and feet. She used to stand in that position. Now she's also moving.
- She has three new teeth. Both upper central incisors and lower left lateral incisor. Seven in total and the eighth one is on its way.
- She has started playing with Artur. Not only sitting next to him. They can spend time together, unsupervised. Ok, not that strictly supervised. He complains at times that she destroys whatever he builds, but can understand that as well and sometimes builds things for her to destroy.
- She can point to a cup under which a ball is hidden (the cup is not transparent).
- She loves eating bread with butter. Frankly speaking, she'd eat you if you let her. No, but honestly, she wants to try anything anyone is eating.
- She throws herself a ball, chases it, grabs it and throws it again. She can go on like this for a while.
- She loves playing with magnets on my parents' fridge.
- She is swinging in a swing that Artur once got from his grandparents (Me: Artur, do you remember it? Arturek: Yes, I do! That's a swing from my childhood!). She likes it a lot.

And now it's picture time!

Dziewięć miesięcy. Tak, to prawda. Mijające miesiące wciąż mnie zadziwiają. Ten dziewiąty miesiąc był pełen zmian w życiu naszej dziewczynki. Poczyniła ogromne postępy, nauczyła się tak wielu nowych rzeczy. Ale po kolei.

- Ostatnio pisałam, że Paulinka zaczęła sama siadać. To było dzień czy dwa przed ukończeniem ośmiu miesięcy. Od tamtego czasu, opanowała tę umiejętność do perfekcji, siedząc już w tej chwili całkiem prosto, a nie pochylona jak na początku. No i spędza coraz więcej czasu w tej pozycji.  
- Wstaje gdzie i kiedy tylko może. Musi się tylko czegoś przytrzymać. Czegokolwiek. Wszystko jest dobre, żeby pomóc jej wstać. Krzesło. Kanapa. Łóżko. Jej łóżeczko. Ława. Szyba w oknie. Jest stoliczek edukacyjny. Spodnie mamy (kiedy mam je na sobie, oczywiście. To bardzo dziwne uczucie, kiedy czujesz, że ktoś próbuje zdjąć ci spodnie, odwracasz się i widzisz uśmiechniętą buźkę za sobą, bardzo dumną ze swojego osiągnięcia). Jej krzesełko. Cokolwiek.
- Potrafi przez kilka sekund stać sama, bez podtrzymywania, balansując wtedy jak szalona ;)
- Zaczęła chodzić. Jeszcze nie samodzielnie. Chodzi dookoła swojego stoliczka edukacyjnego lub dookoła ławy. Albo wstaje, trzyma się czegoś jedną ręką, a drugą macha do mnie wydając przy tym głośne dźwięki, aby zwrócić moją uwagę. Podchodzę, podaję jej palec, który ona ochoczo łapie, a drugą łapką wymachuje, by dać jej jeszcze jeden. I tak oto sobie łazimy po domu. Dystans zwiększa się z każdym dniem. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze dwa tygodnie temu nie chciała zrobić ani jednego kroku! Ale postęp!
- Wciąż porusza się na czworaka. Albo w końcu, bo jeszcze niedawno wolała się czołgać. I porusza się coraz szybciej. 
- Zaczęła się poruszać nie tylko na dłoniach i kolanach, ale także na dłoniach i stopach. Wcześniej tylko stawała w takiej pozycji. Teraz się porusza.
- Ma trzy nowe zęby. Dwie górne jedynki i lewą dolną dwójkę. W sumie siedem. Ósmy w drodze.
- Zaczęła się bawić z Arturem. Nie tylko siedzieć obok niego. Potrafią spędzać razem czas, bez nadzoru. No dobra, z lekkim nadzorem. Czasem Artur marudzi, że Paulinka burzy my jego budowle, ale potrafi to też zrozumieć i czasem buduje specjalnie po to, żeby mała miała co psuć.
- Potrafi wskazać kubeczek, pod którym schowana jest piłka (kubeczek nie jest przezroczysty).
- Uwielbia jeść chleb z masłem. Szczerze mówiąc, was by zjadła, gdyby jej pozwolić. Nie no, ale serio, chce próbować wszystkiego co inni jedzą.
- Rzuca sobie piłeczkę, goni ją, łapie i znów rzuca. Jest się w stanie w ten sposób przez chwilę sobą zająć.
- Uwielbia bawić się magnesami na lodówce moich rodziców.
- Huśta się w huśtawce, którą Arturek dostał od dziadków (Ja: Arturku, pamiętasz ją? Arturek: Tak, pamiętam! To huśtawka z mojego dzieciństwa!). Bardzo to lubi.   

A teraz czas na zdjęcia!

 

Monday, 10 March 2014

Birthday preparations and (past) celebrations

We have Arturek's birthday coming up real fast. Ok, in less than a month. Last year, for the first time, we decided to make it a theme birthday. He picked Mickey Mouse. So we had Mickey cups, plates, straws, table cloth, hats, blowouts, cake and pinata (sort of).

So this year I asked him again what theme he wants with his birthday celebrations. Spider Man was his forst answer. But after a while he changed his mind and decided it was going to be... Smurfs. But not the recent movie-like Smurfs. He doesn't know that movie. He wants the original, cartoon Smurfs that I loved when I was a kid (and still do!).  I still remember my father drawing me Smurfs invitations for my birthday party when I was a kid (Jokey Smurf that was).

Ok, I thought, we all love Smurfs (who doesn't?). Btw. we're reading Smurfs books now as well (apart from watching the cartoons)...

Back to the party. I started looking for some Smurfs decorations and found what I wanted (most of the things). Then I started thinking of the cake. And muffins. I started sketching, making plans and, finally, last weekend, we made a test round. On Sunday morning I baked some muffins and started decoring. I wanted to try out some recipes for cremes so that when the day comes, I'll know which one to use best. I had to adjust the original projects a bit, but that's what we ended up with (pictures below). I'm pretty proud of the final result, though the decos still need some final touch. I just didn't really feel like they should be all that perfect already yesterday. That's why they look what they look like, but I'm still quite proud of them.

Oh, and we're making chocolate moustaches for a bit of fun, too! ;)

Urodziny Arturka zbliżają się wielkimi krokami. Odbędą się już za miesiąc. W zeszłym roku po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na tematyczne urodziny. Wybrał Myszkę Miki. Więc mieliśmy wszystko z Mikim: kubeczki, talerzyki, słomki, obrus, czapeczki, dmuchawki, tort i pinatę (tak jakby).

Więc w tym roku również spytałam, jakie chciałby mieć urodziny. Spidermanowe - to była jego pierwsza odpowiedź. Ale po chwili zastanowienia zmienił zdanie i zdecydował się na... Smerfy. Ale nie te filmowe. Artur nie zna filmu. On chce te oryginalne, rysowane Smerfy, które ja uwielbiałam, gdy byłam dzieckiem (i nadal uwielbiam!). Do dziś pamiętam mojego tatę rysującego mi smerfowe zaproszenia na przyjęcie urodzinowe, kiedy byłam mała (to był Zgrywus).

Ok, pomyślałam, wszyscy kochamy Smerfy (kto nie lubi?). Swoją drogą, czytamy także książeczki smerfowe (poza oglądaniem bajek)...

Wracając do urodzin. Zaczęłam szukać smerfowych dekoracji i znalazłam to, czego chciałam (w większości). Potem zaczęłam myśleć o torcie. I muffinkach. Zaczęłam szkicować, planować i, w końcu, w miniony weekend zrobiliśmy rundkę testową. W niedzielę rano upiekłam babeczki i zaczęłam ozdabiać. Chciałam wypróbować kilka przepisów na kremy, żeby (kiedy w końcu sądny dzień nadejdzie) wiedzieć, którego najlepiej użyć. Musiałam zmienić trochę oryginalne projekty, ale to, co udało nam się osiągnąć (zdjęcia poniżej). Muszę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z rezultatów, chociaż potrzebują one jeszcze kropki nad i. Nie potrzebowałam, aby już na wczoraj były idealne. Dlatego wyglądają jak wyglądają, ale i tak jestem z nich dumna. 

A, no i będziemy też robili czekoladowe wąsy, ot tak, dla zabawy! ;)

Arturek's last year bday celebrations / Zeszłoroczne urodzinki Arturka
 And some ideas for this year / I niektóre pomysły na ten rok
 Tasting was also involved / Konsumowanie było wkalkulowane w próbowanie ;)