Dziś mam dla Was notkę, którą napisałam już jakiś czas temu. Nie mam pojęcia, dlaczego jej wcześniej nie opublikowałam. Napisałam ją i w ogóle, ale, najprawdopodobniej, ktoś mnie rozproszył i zapomniałam, że nie wcisnęłam klawisza publikuj. I do tego nie zauważyłam małego napisu "szkic" widniejącego obok tytułu notki. A w ciągu ostatnich trzech tygodni (odkąd napisałam tę notkę, wstyd!) dużo się zmieniło (w ogrodzie, w którym widać jeszcze więcej oznak wiosny. Historia z aquaparku pozostaje niezmieniona ;)).
Last weekend was active. With walking, running around and... swimming.
Yes, we spent Saturday in Sopot, on a lovely family walk by the beach. And on Sunday we went to... Sopot (for a change ;)) to Aquapark, for a bit of swimming. The last time we went there was, most likely, when Artur was 4-5 (?) months old. Yes, that long ago. And at first he was in the water, but spent most of the time sleeping on a deck chair.
After all the pool fun we had in Turkey, we knew he was gonna like the
Aquapark.We didn't know how Paulinka would handle that. Apparently, there was nothing to worry about. She was great, he was great, we were all great. Rested and had a lot of fun.
At first we took Paulinka to the kiddy pool. Artur went with us, of course. There were slides there, a water cannon, some toys. Well, kids could get busy there. I put Paulinka in the water. She was standing there, looking around curiously. And then... she got bored. Well, they both did. Artur put on his swimming vest and we went to the big pool while Krzysiek took Paulinka to jacuzzi. That was a great change for both kids. Artur was swimming around, chasing me, swimming away from me, "sightseeing" (as in: checking what else is in the pool, the waterfalls, the island, etc.). And Paulinka had a change not only in water temperature, but also in the amount of water splashing around her (and in her face, but she didn't seem bothered at all). At one point we (meaning Artur and I) got closer to that jacuzzi, climbed up a pool boundary and surprised the two in the jacuzzi. That was when Paulinka got the first view of the big pool. And at that time me and Krzysiek changed. I got into the jacuzzi and he went with Artur to the big pool. And I had a lot of trouble keeping Paulinka in the jacuzzi. After a while I gave in and simply took her to the big pool. Oh, that was such a great move! She wasn't bothered by the cold water. She was smiling all the time, laughing even at times, her legs couldn't stop moving while she was swimming around th big pool (I was holding her head up, of course, but she was moving her legs and sort of swimming). It's like as if she was saying "there's such a big bathtub there and you wanted to keep me in the small ones??"
We spent 2,5 hours in the water. Then we packed up, got changed and went home. Of course Paulinka went to sleep already in the car. She was exhausted. But so happy at the same time.
We didn't take any pictures there, though. Two kids that needed supervision in water and the two of us... We kinda lacked a person to hold the camera and take pictures ;)
In the afternoon I took Artur to the garden to look for the first sigs of upcoming spring. Normally I wouldn't do that in February (who's looking for spring in February, right?!), but this year's weather made it so obvious... So we found so many signs of spring! Flowers, obviously, some leaves-to-be... So much fun finding these things already in February! I browsed through my previous spring-related posts and they were all written in April (end of March the earliest!) :)
Ostatni weekend był bardzo aktywny. Ze spacerami, bieganinami i... pływaniem.
Tak, w sobotę wybraliśmy się na cudowny rodzinny spacer w okolicy sopockiej plaży. A w niedzielę pojechaliśmy do... Sopotu (tak dla odmiany ;)) do Aquaparku, żeby sobie trochę popływać. Ostatni byliśmy tam, najprawdopodobniej, gdy Arturek miał 4-5 (?) miesięcy. Tak, tak dawno temu. I choć na początku spędził trochę czasu w wodzie, potem grzecznie spał na leżaku.
Po całych basenowych szaleństwach w Turcji, wiedzieliśmy, że w Aquaparku mu się spodoba. Nie wiedzieliśmy jak Paulinka sobie poradzi. Najwidoczniej, nie było się czym martwić. Ona bawiła się super, on bawił się super, wszyscy bawiliśmy się super. Wypoczęliśmy i się rozerwaliśmy.
Na początek wzięliśmy Paulinkę do brodzika. Arturek poszedł z nami, oczywiście. Były tam zjeżdżalnie, armatka wodna, trochę zabawek. Cóż, dzieci mogły się sobą zająć. Włożyłam Paulinkę do wody. Stała i z ciekawością się rozglądała. I wtedy... znudziła się. Cóż, oboje się znudzili. Arturek założył swoją kamizelkę do pływania i poszliśmy do dużego basenu, podczas gdy Krzysiek wziął Paulinkę do jacuzzi. Genialna zmiana dla obojga dzieci. Arturek sobie pływał, gonił mnie, uciekał przede mną, "zwiedzał" (czytaj: sprawdzał, co jeszcze jest w basenie, wodospady, wyspy i takie tam). A Paulinka doświadczyła zmiany nie tylko w temperaturze wody, ale także w ilości wody chlapiącej dookoła niej (i jej w buzię, ale nie wydawała się tym w jakikolwiek sposób poruszona). W pewnym momencie my (czyli Artur i ja) zbliżyliśmy się do jacuzzi, wspięliśmy na brzeg basenu i zaskoczyliśmy tę dwójkę w jacuzzi. I wtedy Paulinka po raz pierwszy spojrzała na duży basen. Zamieniliśmy się z Krzysiem miejscami. Ja wskoczyłam do jacuzzi, a on poszedł z Arturkiem do dużego basenu. I nieźle musiałam się natrudzić, aby Paulinkę w tym oto jacuzzi utrzymać. Po chwili się poddałam i po prostu zabrałam ją do dużego basenu. Och, to było genialne posunięcie! Nie ruszyła jej zimna woda. Przez cały czas się uśmiechała, momentami wręcz śmiała, nogi nie przestawały jej się ruszać, gdy pływała dookoła dużego basenu (oczywiście trzymałam jej główkę, ale ona poruszała nóżkami, jakby pływając). Tak jakby chciała nam powiedzieć "tu jest taka duża wanna, a wy mnie chcieliście trzymać w tych małych??"
Spędziliśmy w wodzie jakieś 2,5 godziny. Później się spakowaliśmy, przebraliśmy i ruszyliśmy do domu. Oczywiście Paulinka zasnęła w samochodzie. Była wykończona. Ale również bardzo szczęśliwa.
Na basenie nie robiliśmy żadnych zdjęć. Dwoje dzieci wymagających nadzoru w wodzie i nasza dwójka... Tak jakby brakło nam osoby, która trzymałaby aparat i robiła zdjęcia ;)
Po południu zabrałam Arturka do ogrodu w celu poszukiwania pierwszych oznak nadchodzącej wiosny. W normalnych okolicznościach przyrody nie robiłabym tego w lutym (kto szuka wiosny w lutym, prawda?!), ale tegoroczna pogoda sama z siebie to narzuciła... I znaleźliśmy sporo oznak wiosny! Kwiaty, oczywiście, pączki, które niedługo zmienią się w liście... Super jest znajdować takie rzeczy już w lutym! Przejrzałam moje poprzednie wiosenne wątki i wszystkie były pisane w kwietniu (no, najwcześniej koniec marca!) :)
"Yay! It feels like spring!" / "Hurra! Czuć wiosnę!"
No comments:
Post a Comment