Sunday, 13 July 2014

Looking for the hunchback of Notre Dame

I have always thought I know Notre Dame Cathedral. The two towers, the gargoyles, the huge stained glass window over the entrance... I've seen it so many times. After all it's portrayed in so many movies and cartoons. It's one of the most recognizable churches in the world, I think. So I was glad I was about to see it for myself, but I didn't expect any "wow effects" or surprises there. How could I? I've seen so many pictures, read so many articles about it. What else was there to be? There's nothing left to shock me anymore. Boy, how wrong was I! I definitely didn't expect what I was about to experience.

Batobus took us from the Eiffel Tower to Notre Dame. We went straight to the bridge that took us to Ile-de-la-Cite, right next to the entrance to the cathedral. And that was when the first thing shocked me - the long queue to the entrance! I mean I knew there were many people visiting Notre Dame, but somehow I didn't expect to have to stand in line to the entrance. Come to think of that, I have no idea why. Maybe because there was no queue to Sacre Coeur? Cause I know what it means to stand in loooong lines to a church. I have been to St. Peter's Basilique in Vatican City, and if you've ever been there, you most likely know what I mean. I saw the queue and I immediately prepared myself for an hour or so of waiting (and in rain, I might add). Not a perspective I was longing for. But, much to my surprise, after a quarter or so, we were inside. So it was proceeding quite fast.

And the inside was another shock. To see it on TV, the Internet, pictures or to read about it is one thing, to see it for yourself is another. Wow! The inside is dark, but with atmospheric lights, so like most, or at least many, old churches or cathedrals. It's full of candles. And, of course, light is also getting from the outside to the inside through many amazing stained glass windows. Way more than I ever imagined there were. Some of them are huge and easily visible (and recognizable). Others are smaller and in place you wouldn't even look at. As if squished into the few free spaces on the walls.

There are so many things to see inside the cathedral as well. I can't name even few of them, not to mention all of them, cause it's impossible to do. You simply have to go and see all that for yourselves ;) I do remember, though, the baptistry, the figures of Joanne d'Arc and Mother Therese of Baby Jesus (who was the patron of my grandma, R.I.P.).

The entry to the cathedral is free of charge. You only have to pay for "the extras", like sharing the view of Paris with gargoyles (or maybe even with the famous hunchback of Notre Dame?). And that was one of the few viewpoints during our trips that we had to / decided to skip. The queue to the viewpoint was, as almost everywhere in Paris, very long and not moving as fast as the one to the cathedral itself. Plus it was raining. And more and more heavily with every passing minute.

But we still had a few other things planned for that day, few other places to visit on the islands that were to make up for this little loss. I only regret I couldn't get a closer view at the gargoyles. Not this time, at least. Cause that's most likely not our last visit to Paris.

 
Zawsze mi się wydawało, że znam Katedrę Notre Dame. Te dwie wieże, te gargulce, ten wieli witraż nad wejściem... W końcu widziałam to tak wiele razy. Jakby nie patrzeć, Notre Dame ukazywana jest w tak wielu filmach i bajkach. Wydaje mi się, że to jeden z najbardziej rozpoznawalnych kościołów na świecie. Tak więc cieszyłam się, że w końcu uda mi się go zobaczyć, ale nie spodziewałam się jakiegoś szału, żadnych niespodzianek. Bo jakże mogłabym? Widziałam już tyle zdjęć, czytałam tyle historii, artykułów na jej temat. Co jeszcze mogłoby tam być? Nic tam więcej przecież nie ma, co mogłoby mnie zadziwić. Nawet nie przypuszczałam, w jak wielkim byłam błędzie! Zdecydowanie nie spodziewała się tego, czego miałam już za chwilę doświadczyć.

Batobus zabrał nas spod Wieży Eiffela prosto do Notre Dame. Udaliśmy się wprost na most wiodący na Ile-de-la-Cite, tuż obok głównego wejścia do katedry. I wtedy właśnie pierwsza rzecz mnie zszokowała - gigantyczna kolejka do wejścia! To znaczy wiedziałam, że wielu ludzi odwiedza Notre Dame, ale jakimś dziwnym cudem nie spodziewałam się, że będę musiała stać w kolejce do wejścia. Jakby się nad tym zastanowić, to w sumie nie mam pojęcia, czemu. Może dlatego, że przed Sacre Coeur nie było kolejek? Bo w ogóle to wiem, co znaczy stać w długaśnej kolejce do wejścia do kościoła. Byłam w końcu w Bazylice św. Piotra w Watykanie, a każdy, kto tam był, wie co to znaczy. Zobaczyłam kolejkę i pomyślałam o godzinie lub dwóch czekania (w deszczu, chciałabym dodać). Zdecydowanie nie było to coś, o czym marzyłam. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, po jakimś kwadransie byliśmy już w środku. Tak więc poruszało się to wszystko dość sprawnie. 

Wnętrze katedry było kolejnym... szokiem. Widzieć je w telewizji, Internecie, na zdjęciach, czy nawet czytać o nim, to jedno. Ale zobaczyć je na własne oczy to kompletnie inna bajka. Wow! Wnętrze jest ciemne, ale z bardzo klimatycznym oświetleniem, więc jak większość, a przynajmniej spora część starych kościołów czy katedr. Jest tam pełno świeczek. I, oczywiście, światło dostaje się również z zewnątrz do środka poprzez liczne witrażowe okna. Przez wiele więcej takich okien niż mi się kiedykolwiek wydawało, że tam się znajduje. Niektóre z nich są ogromne i łatwo widoczne (i rozpoznawalne). Inne są mnniejsze i zlokalizowane w miejsach, w których w życiu bym ich nie szukała. Jakby wciśnięte w każdy wolny fragment ściany. 

W środku jest również wiele rzeczy wartych zobaczenia. Nie jestem w stanie wymienić nawet kilku, już nie wspominając o wszystkich, bo to po prostu niemożliwe. Po prostu trzeba się tam wybrać i samemu to wszystko zobaczyć ;) Pamiętam jednak chrzcielnicę oraz figury Joanny d'Arc i Matki Teresy od Dzieciątka Jezus (która była patronką mojej świętej pamięci babci). 

Wstęp do katedry jest bezpłatny. Płacić trzeba jedynie za "dodatki", takie jak na przykład przyjemność podziwiania panoramy Paryża w towarzystwie gargulców (a może i również dzwonnika?). Niestety, był to jeden z niewielu punktów widokowych, które musieliśmy/ zdecydowaliśmy się pominąć podczas naszych wycieczek. Kolejka do wieży, jak prawie wszędzie w Paryżu, była niebotycznie długa i zdecydowanie nie posuwała się tak szybko, jak ta do samej katedry. No i padało. I to coraz bardziej z każdą kolejną minutą.

Ale wciąż mieliśmy w planie inne rzeczy na ten dzień, kilka innych miejsc do odwiedzenia wciąż na wyspach, które miał nam wynagrodzić tę niewielką stratę. Żałuję tylko, że nie udało mi się z bliska spojrzeć na gargulce. Przynajmniej nie tym razem. Bo, najprawdopodobniej, nie była to nasza ostatnie wizyta w Paryżu.



No comments:

Post a Comment