Instead of walking down the hill, we decided to stay on top and take the route that we never did before. We ended up making a (sort of a) circle. We managed to get to a few more viewpoints and look at the fjords around us. That's what I imagined Norway to be. A lot of nature, not that many buildings, beautiful views, water, islands, fjords, forests... Just to mention a few ;) And I didn't get disappointed. If only it could be a bit cheaper, I'd get back there in a second. And for longer than just for a weekend. But that will have to wait...
*
Niedziela była naszym ostatnim, tak naprawdę, dniem spędzanym w Norwegii. I nie, nie graliśmy w golfa, co jest moim pierwszym skojarzeniem z tytułem dzisiejszego wpisu. A poszliśmy na spacer. Długi. I tym razem z dala od centrum miasta.
Zamiast zejść w dół wzgórza, postanowiliśmy zostać na szczycie i przejść się ścieżką, którą do tej pory omijaliśmy. Skończyło się na tym, że zatoczyliśmy (coś na kształt) koło/a. Zahaczyliśmy o kilka kolejnych punktów widokowych, podziwialiśmy otaczające nas fiordy. Tak właśnie wyobrażałam sobie Norwegię. Dużo przyrody, a mniej budynków, piękne widoki, woda, wyspy, fiordy, lasy... Tak żeby wspomnieć jedynie o kilku skojarzeniach ;) I nie zawiodłam się. Gdyby tylko Norwegia mogła być choć trochę tańsza, wróciłabym tam w jednej chwili. I to na dłużej niż jeden weekend. Ale to musi jeszcze poczekać...
No comments:
Post a Comment