There's so much going on on everyday basis. And, personally, I hate the long November evenings. For me, the best option is to get under the blankets and get drifted away. So that November passes so fast that I can't even notice that. And then comes December. With even longer dark evenings, but it's a magical season, full of joy and laughter. Feels so much different, so much better. Just one week left... And that's why I have not been writing much recently. I'm trying real hard to get back on the right track, but it's not always all that great. I don't give up, though. And here I am, trying to write something (more or less) sensible again.
Let's stop with all the explanations and complaints, though. And let's get back to where we left off.
Florence was another place that I've been waiting to see. When I found out that a day in Pisa would be enough so see most of the things, I decided that we should spend the other day in a different place, but close enough, that we could get back there for the night. And that's how I came up with Florence.
For many, Florence is the goal and Pisa is the spin off. In our case, it was the other way round. But that was only cause the airport that we flew to was in Pisa. Btw. I don't regret doing things the other way round than others. I actually thinks, that's cool ;)
In order to get to Florence, we took a train. Train connections between Pisa and Florence are frequent and easy to catch. You can buy the train tickets either online or in the ticket machines (which we did). Don't wait in line to the ticket office, as the lines are long (that's what we've seen every time we were at the railway station) and proceed quite slowly. Waste of time. Not to mention the language barrier that you might encounter there (as in the information centre), though we haven't checked that (we have checked the information centre, though).
The train ride to Florence took us about an hour. 50 minutes, to be precise, if I remember correctly. When we got off the train, at first, we had no idea in which direction to go. 'Follow the crowds' is quite often the best option in such places. That's how we got (more or less, cause there were no crowds and we had a map ;)) to the Cathedral. We paid 10 euros each for tickets (Arturek got in for free) and we were ready to explore the surroundings.
The ticket entitled us to enter the bell tower, the baptistery, the dome and the crypt. We wanted to visit all those places plus the Cathedral, of course, but we knew that there are long lines to the dome, so we were ready to resign from that, just in case. But, in case we could climb to the dome, we decided to start with the bell tower (so that we didn't have to go all the way up just to go down and climb up again in just a little while).
Giotto's Campanile (bell tower) is a bit lower than the dome. It gives you a great perspective of the dome itself and a bird-eye view of Florence. There are a few places on the way, where you can stop, have a rest, enjoy the view on the way. The stairs are rather easy to climb, though there are many of them.
The Baptistery is amazing. But it was being renovated (of course, again this year) when we were there. So we couldn't enjoy it from the outside (have I lost something?). The insides, though, are amazing! And so worth a visit! Contrary to the Pisan baptistery, this one is ornamental and all covered in gold (or, at least, that's the image that stuck in my head). Plus, seeing the bronze doors and the golden doors is a must!
The Cathedral, for me, is less impressive than the one in Pisa. But it has some amazing and well-known fresques. I know there are people who like it a lot. I'm just not one of them.
The crypt is a place worth a visit. At least a short one. It lets you see remnants of the church that used to be in the place where the Cathedral is presently situated. A well presented history lesson. First crypt visited by Artur (that I know of).
The dome. Yes, we made it to the dome as well. The line wasn't long and we didn't have to wait as long as we feared. We got in "in the second batch" of people who were let in. The climb up is challenging, as the steps are irregular, some really steep, quite narrow. Sometimes you have to stop and let people from "the other direction" go first. And on the narrow and steep stairs, that is challenging at times. There's not much place to wait even on flat ground either. But there are also good sides, obviously. The bird-eye view of Florence, which is on one hand similar to the one you get from the bell tower, yet, at the same time, it's different. And you get so close to the fresques in the dome as you can be. And that's pretty cool. And you can even look down onto the interiors of the Cathedral.
The one ticket to all those places gives you an opportunity to visit places, that otherwise you might not have even thought of visiting. Like the crypt in our case. And lets you see everything in and around the Cathedral.
But Florence is not just about Piazza del Duomo. What else can you see and enjoy in Florence? You'll find out soon enough! ;)
Siedzę w domu, jest cieplutko i milutko. I słyszę paskudnie zimny wiatr wiejący tuż za moim oknem. Wiejący tak mocno, że aż robi mi się zimno. I ten kontrast. Pomiędzy tym, co słyszę i czuję, a tym, co siedzi w mojej głowie (czy to Włochy czy Norwegia). Wspomnienia są tak ciepłe, ale także i miejsca same w sobie ugościły nas ciepłem i spokojem (serio. Pogoda w tych miejscach nas rozpieszczała tej jesieni. W większości).
Tyle się ostatnio dzieje każdego dnia. I, osobiście, nie lubię długich listopadowych wieczorów. Jak dla mnie, najlepszą opcją byłoby zawinięcie się w koc i przeczekanie. Tak, aby listopad minął w mgnieniu oka, abym go nawet nie zauważyła. A potem nadejdzie grudzień. Z jeszcze dłuższymi ciemnymi wieczorami, ale to okres magiczny, pełen radości i śmiechu. Zupełnie inny, zdecydowanie lepszy. Jeszcze tylko tydzień... I właśnie dlatego ostatnio za wiele nie pisałam. Staram się bardzo mocno wrócić na właściwe tory, ale nie zawsze wychodzi. Nie poddaję się jednak. I oto jestem, próbując napisać coś (mniej lub bardziej) sensownego.
Ale już dość tych wyjaśnień i narzekań. Czas wrócić tam, gdzie skończyliśmy.
Florencja była kolejnym z miejsc, których zobaczenia nie mogłam się doczekać. Kiedy zrozumiałam, że jeden dzień w Pizie będzie wystarczający, aby zobaczyć większość tego, co tam zobaczyć warto, stwierdziłam, że przydałoby się spędzić drugi dzień w innym miejscu, ale na tyle bliskim, abyśmy na noc mogli wrócić. I tak oto pojawiła się w mojej głowie Florencja.
Dla wielu to właśnie Florencja jest głównym celem podróży, a Piza wychodzi "przy okazji". Dla nas było dokładnie odwrotnie. Ale tylko dlatego, że lotnisko, na którym lądowaliśmy, znajdowało się właśnie w Pizie. Ale, ale, wcale nie żałuję, że zrobiliśmy dokładnie odwrotnie niż większość. Tak mi się nawet bardziej podoba ;)
Do Florencji dostaliśmy się pociągiem. Między Pizą i Florencją jeździ sporo pociągów i łatwo je namierzyć. Bilety można kupić albo online albo w automatach biletowych (my tak robiliśmy). Nie czekajcie w kolejkach do kas biletowych, bo są one długie (z tego co udało nam się zaobserwować za każdym razem, gdy byliśmy na dworcu) i posuwają się dość wolno. Strata czasu. Już nie wspominając o barierze językowej, na którą można się tam nadziać (jak np. w informacji), chociaż tam akurat tego nie sprawdzaliśmy (w przeciwieństwie do informacji, którą na nieszczęście przetestowaliśmy).
Przejazd pociągiem zająć coś koło godziny. Bodajże 50 minut, o ile dobrze pamiętam. Kiedy wysiedliśmy z pociągu, w pierwszej chwili nie wiedzieliśmy, w którą stronę się udać. "Idź za tłumem" zwykle najlepiej się sprawdza w tego typu miejscach. I tak właśnie (mniej więcej, bo nie było tłumów i mieliśmy plan miasta ;)) dotarliśmy do katedry. Zapłaciliśmy każde 10 euro za bilet (Arturek, jak to zwykle bywa, wchodził za darmo) i byliśmy gotowi na odkrywanie uroków okolicy.
Bilety upoważniały nas do wejścia na dzwonnicę, do baptysterium, na kopułę i do krypty. Chcieliśmy odwiedzić wszystkie te miejsca, plus katedrę, oczywiście, ale wiedzieliśmy, że kolejki na kopułę są długie, więc byliśmy jednocześnie gotowi z tego zrezygnować, tak na wszelki wypadek. Ale, gdyby jednak jakimś cudem udało nam się dostać również na kopułę, zwiedzanie zaczęliśmy od dzwonnicy (abyśmy nie musieli iść na górę, po to tylko, aby zejść na dół i znów się za chwilę wspinać znów na górę).
Campanile (dzwonnica) Giotta jest trochę niższa od kopuły. Pozwala ona spojrzeć z fajnej perspektywy na kopułę i z lotu ptaka na Florencję. Po drodze można w kilku miejscach przystanąć, odpocząć i podziwiać widoki. Schody raczej nie sprawiają większych problemów, choć jest ich trochę do pokonania.
Baptysterium mnie urzekło. Ale było odnawiane (oczywiście, kolejna rzecz w tym roku) akurat wtedy, gdy tam byliśmy. Więc nie mogliśmy obejrzeć go z zewnątrz (coś przegapiłam?). Wnętrza natomiast są cudowne! I warte zobaczenia! W przeciwieństwie do baptysterium w Pizie, to jest bogato zdobione i całe pokryte złotem (a przynajmniej taki obraz utkwił mi w głowie). Obowiązkowym punktem programu jest obejrzenie drzwi, zarówno złotych, jak i tych z brązu!
Katedra, jak dla mnie, jest mniej oszałamiająca niż ta w Pizie. Ale można w niej obejrzeć kilka dobrze znanych fresków. Wiem, że są osoby, które są nią zachwycone. Ja do nich po prostu nie należę.
Do krypty warto zajrzeć. Choćby na chwilkę. Pozwala ona obejrzeć pozostałości kościoła, który stał kiedyś w miejscu katedry. Dobrze podana lekcja historii. Pierwsza krypta odwiedzona przez Arturka (o której wiem).
Kopuła. Tak, na kopułę też udało nam się wejść. Kolejka nie była długa, więc nie musieliśmy czekać ta długo, jak się tego obawialiśmy. Dostaliśmy się do środka w drugiej grupie wpuszczanej. Wspinaczka jest trudna, stopnie są nieregularne, niektóre dość strome, dość wąskie. Od czasu do czasu trzeba się zatrzymać i przepuścić tych idących w przeciwnym kierunku. A na wąskich i stromych schodach stanowi to nie lada wyzwanie. Nawet na płaskich powierzchniach nie bardzo jest gdzie przeczekać. Ale są i pozytywne strony. Widok Florencji z lotu ptaka, który niby jest podobny do tego z dzwonnicy, a jednak inny. I podchodzi się tak blisko fresków znajdujących się w kopule, jak to tylko możliwe. I to jest akurat fajne. Warto również spojrzeć w dół, na wnętrza katedry.
Jeden bilet uprawniający do wejścia do wszystkich tych miejsc daje szansę obejrzenia również tych zakamarków, do których pierwotnie nie planowało się wchodzić. Jak np. do krypty w naszym przypadku. I pozwala na obejrzenie wszystkiego i wokół katedry.
Ale Florencja to nie tylko Piazza del Duomo. Co jeszcze można robić we Florencji? Już wkrótce się dowiecie! ;)
Giotto's bell tower / Dzwonnica Giotto
The Baptystery / Baptysterium
Santa Reparata - the crypt / Santa Reparata - krypta
The queue to the dome / Kolejka na kopułę
The interiors of the Cathedral as seen from the dome / Wnętrza katedry widziane z kopuły
The steep and irregular steps / Strome i nierówne stopnie
Wow!!! We were unable to squeeze Pisa or Florence into our Italy itinerary this past summer, but it's on "the list"! So, it looks like the railings for the top of the Dome are only as tall as Arturek? I would be petrified up there! Your pictures are absolutely amazing, though!
ReplyDeleteHi! Seeing all of a country in jus a few weeks is impossible, however hard we try. We always have to choose. Especially if you want to see a place like Rome, where you simply have to spend a few days. So I'm not surprised you couldn't make it to these two. But they are both definitely worth a visit one day. On the bell tower, you walk in sort of a cage, so you're protected from falling out (you can sort of see it in one of the pics). And, yes, that's true, the railings were more or less of Arturek's height. But it wasn't as scary as it might seem (Arturek's about 1,2m tall). And the views are stunning. The lines are the worst nightmare there. We were lucky enough to go there off season, so the lines everywhere were practically non existent. Always a plus :)
Delete