Well, we're in Paris. And we haven't been by the Seine River yet. "So maybe we should finally go see it?" That was the general idea for the start. We walked to Hotel de Ville (meaning the City Hall) and then continued along the Seine River up to the Louvre Museum main entrance. Honestly, I had no idea it was going to be such a long walk! Luckily, Paulinka was asleep and we were in no hurry. At least up to a point when we decided it was high time to eat something.
We saw Parisian bridges, too. With the most famous Pont des Arts (I think it's the most famous one. At least most famous for me). At least it was the most "locked" of them all. And Arturek, like on Montmartre, was trying to unlock the locks ;) Again, he did not succeed. Each of bridges was different from the other ones. All worth seeing (in their way). And we were preparing ourselves to look at them from below ;)
Picnic in Jardin des Tuileries (Tuileries Gardens)? Sure. Always happy to do that. Plus the weather was awesome. It was cloudy and dark at times, but a few seconds later it was hot and bright and sunny again! Such a fast changing weather.
We chilled and chilled and sunbathed. Paulinka was walking around and Arturek was running around a fountain and we were all having such a great time!
Jak już obejrzeliśmy Centrum Pompidou i okoliczne fontanny, stwierdziliśmy że nic tam dłużej po nas. Postanowiliśmy, że czas ruszać w drogę. Dokąd?
Cóż, jesteśmy w Paryżu. I jeszcze nie byliśmy nad Sekwaną. "Więc może nadszedł czas, by ją w końcu zobaczyć?" To była taka ogólna myśl, dobra na początek. Poszliśmy w stronę Hotel de Ville (czyli ratusza), a potem wzdłuż Sekwany aż do wejścia głównego do Luwru. Szczerze, nie przypuszczałam, że będzie to tak długi spacer! Na całe szczęście Paulinka smacznie spała i nigdzie nam się nie spieszyło. No, przynajmniej do momentu, gdy stwierdziliśmy, że czas najwyższy coś zjeść.
Udało nam się również zobaczyć słynne paryskie mosty, z najsłynniejszym Pont des Arts (przynajmniej wydaje mi się, że jest on najsłynniejszy. Przynajmniej jest najsłynniejszy dla mnie). Przynajmniej jest on najbardziej "zakłódkowany". I Arturek, podobnie jak na Montmartrze, próbował otworzyć kłódki. Jednak ponownie mu się to nie udało. Każdy most jest inny od pozostałych i wszystkie warte są zobaczenia (na swój własny sposób). A my przygotowywaliśmy się na oglądanie ich od dołu ;)
Piknik w Jardin des Tuileries (Ogrodach Tuileries)? Pewnie. Zawsze chętnie. Do tego pogoda byłą niesamowita. W jednej chwili było ciemno i pochmurno, by za chwilę znów zrobiło się gorąco, jasno i słonecznie! Taką oto mieliśmy zmienną pogodę.
Relaksowaliśmy się i relaksowaliśmy i opalaliśmy. Paulinka chodziła, a Arturek biegał wokół fontanny i wszyscy wyśmienicie się bawiliśmy!
Hotel de Ville
Conciergerie
Musee du Louvre
Jardin des Tuileries (Arturek, Paulinka and Krzysiek are near the monument / Arturek, Paulinka i Krzysiek są obok posągu)
And off we go (or run) / I idziemy dalej (lub biegniemy)
No comments:
Post a Comment