The time has come. Our little daughter turned one today. Can't believe it! She's already so big!
It feels like yesterday I was waiting for her to be born and then I was holding her in my arms for the first time. That cutsie little newborn baby. And now? She's running around the house all by herself making a loooot of noise ;) talking all the time, taking things out of all cupboards, wardrobes, shelves, wherever she can reach. She's laughing a lot, learning a lot, playing a lot, running her run bike a lot. And if she could, she'd spend the whole days out.
She can't do it now, though, cause she has chickenpox. She's all purple, my little blueberry muffin. But still full of energy, eager to play and to get to know the world around her.
Because of her chickenpox, we had to postpone her (our) birthday celebrations. Well, we want her to be healthy, happy and... not scare people off with the colour of her skin ;)
This is the last of the baby update posts. Well, maybe not the last one, since I'm definitely going to write a word or two about her birthday party, but it's the last one of the "monthly" series. From the beginning it was meant to end when she turns one. And so is the day.
Here are a few pictures (cause because of the chickenpox in the house, I didn't feel like taking any pictures at all this month).
Nadszedł ten dzień. Nasza mała córeczka skończyła dziś roczek. Nie mogę w to uwierzyć. Już jest taka duża!
Wydaje się, jakby to było wczoraj, kiedy czekałam aż się urodzi, a potem po raz pierwszy miałam ją w swoich ramionach. To słodkie, nowo narodzone maleństwo. A teraz? Teraz biega całkiem sama po całym domu, robiąc przy tym mnóstwo hałasu ;) gada cały czas, wyciąga wszystko z szafek, półek, kredensów, zewsząd, gdzie tylko dosięgnie. Dużo się śmieje, dużo się uczy, dużo się bawi, dużo biega na swoim rowerku biegowym. I gdyby mogła, najchętniej spędzałaby całe dnie na dworze.
Ale póki co nie może, bo ma ospę. Jest cała fioletowa, moja jagodowa muffinka. Ale nadal pełna energii, chętna do zabawy i poznawania otaczającego ją świata.
Z powodu tej paskudnej ospy, musieliśmy przełożyć jej (naszą) imprezę urodzinową. Cóż, chcemy, aby była zdrowa, szczęśliwa i... nie odstraszała ludzi kolorem swojej skóry ;)
To ostatni z postów stricte Paulinkowo-rozwojowych. No, może nie ostatni, bo napiszę jeszcze słowo czy dwa o jej roczku, ale to ostatni z serii comiesięcznych wpisów. Od samego początku miała się ta seria zakończyć na poście roczkowym. I ten dzień właśnie nadszedł.
Wklejam kilka zdjęć (bo z powodu panującej u nas w domu ospy, nawet nie chciało mi się zdjęć robić w tym miesiącu).
No comments:
Post a Comment