Wednesday, 6 May 2015

First foreign trip this year

We're happily back home. We got back last week, on Tuesday afternoon, and went back to work on Wednesday already, so we didn't have that much time to settle back in. Where were we? Looking back at my plans for 2015 post, you'd immediately answer: Fuerteventura! Yes. But no. What??

A lot of things happened on the way and, fast forward, Fuerteventura changed into... Sharm el Sheik, Egypt. We were so determined to go anywhere that's warm and sunny with our limited budget. And a direct flight from Gdansk was a must for us. So we didn't have too many options. Not that I regret going to Egypt. On contraire. It was great.

Four years ago, we were supposed to go to Egypt, to see all the ancient ruins, the pyramids, the tombs... Yet due to the outbreak of the independence movement (riots, uprising, whatever you want to call it), we changed our destination for Tenerife. This year we had to switch back, meaning from Canary Islands to Egypt. Funny. In its own twisted way.

Why Sharm and not some other part of Egypt? Artur has already been to Hurghada with my parents and the two of us are going to the African part of Egypt in October. Sharm was a first to all of us.

The trip was mostly to charge our batteries, so lie on the beach (aka by the pool) and do nothing. However, we wouldn't have been ourselves, if we hadn't seen at least a tiny little bit of the area.

Interested? Some more details next time ;)

Below, you can see happy-happy kiddos on holidays ;)

*

Szczęśliwie wróciliśmy do domu. Wróciliśmy w zeszłym tygodniu we wtorkowe popołudnie i już w środę byliśmy w pracy, więc za dużo czasu na oswojenie się z powrotem do domu nie mieliśmy. Gdzie byliśmy? Gdybyście spojrzeli na mój wpis o planach na rok 2015, od razu Wasza odpowiedź brzmiałaby: Fuerteventura! Tak. Ale nie. Że co??

Dużo się wydarzyło po drodze, a szybko przewijając całą opowieść, dochodzimy do momentu, w którym Fuerteventura zamienia się w... Sharm el Sheik, Egipt. Byliśmy zdecydowani jechać w jakiekolwiek miejsce, gdzie jest ciepło i słonecznie, mieszczące się w ramach naszego ograniczonego budżetu. Jednocześnie koniecznie chcieliśmy lecieć z Gdańska. Co już nie pozostawiało nam zbyt dużego wyboru. Nie żebym żałowała wyjazdu do Egiptu. Wręcz przeciwnie. Było super.
Cztery lata temu mieliśmy jechać do Egiptu, zobaczyć pozostałości antycznego świata, piramidy, grobowce... Jednak wskutek wybuchu rewolucji (zamieszek, powstania, jakkolwiek byście nie chcieli tego nazwać), zmieniliśmy kierunek na Teneryfę. W tym roku zmienialiśmy w przeciwnym kierunku, czyli z Kanarów na Egipt. Śmiesze. Na swój pokręcony sposób. 

Dlaczego Sharm, a nie jakiś inny rejon Egiptu? Arturek był już w Hurghadzie z moimi rodzicami, a my we dwójkę przyjeżdżamy do afrykańskiej części Egiptu w październiku. Sharm był więc czymś nowym dla nas wszystkich.
Pojechaliśmy, by podładować nasze baterie, czyli leżeć na plaży (czy raczej przy basenie) i robić nic. Jednakże, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zobaczyli choć maleńkiej części okolicy.
 
Zainteresowani? Kolejne szczegóły już w następnym wpisie ;)

Poniżej zdjęcia przeszczęśliwych dzieci na wakacjach ;)

 That was one of two very windy days (that's why the kids are dressed in some pictures. They were cold. Something I never imagined we'd experience in Egypt). But it didn't mean they didn't have fun. Instead of swimming in the pool the whole day, we were also playing with a ball, walking around, going to playgrounds... / Zdjęcia z jednego z dwóch bardzo wietrznych dni (dlatego dzieci są ubrane. Było im zimno. Nie spodziewałam się takiego doświadczenia w Egipcie). Ale to wcale nie oznacza, że się źle bawili. Zamiast pływać w basenie przez cały dzień, graliśmy w piłkę, spacerowaliśmy, chodziliśmy na plac zabaw...
And the three pictures of sibling love / I na koniec trzy zdjęcia wzajemnej miłości między rodzeństwem

1 comment:

  1. Awwwww! Your children are adorable! Looking forward to seeing more pictures from Egypt. :)

    ReplyDelete