Wednesday 20 August 2014

Legoland with Arturek

Our day in Legoland was fantastic. I mean... fantastic. It was warm and sunny, which let us have more fun than we expected.

We got the tickets as a Christmas gift, so we didn't have to wait in the lines to the ticket booths. When we saw the square in front of the entrance, it was full of people. I immediately thought of spending at least 20 minutes in the line. Suddenly, right in front of us people... stepped away. We moved ahead and saw a...no-line passage into the park. All happy, after just a few minutes, we were in.

We started walking past many attractions, thinking where we should start our adventure. After a few minutes we decided that we simply have to stop being picky, stop at one place and simply let the fun part begin.

There were attractions that we rode more than once (like the pyramids with laser guns (The Temple) - I'd say Arturek got there several times), cause there were no queues to most places.  Or Viking's River Splash (that was Arturek's favourite) - there was a line there, but it was proceeding quite fast. Mind you, they're were very strict as to height restrictions (they were checking kid's height with a huge lego block on a stick. If it a kid was able to walk under it, s/he was too small and was not allowed to enter. If the block got stuck on the head, the child was free to enjoy the ride).

The Dragon can make you hold your breath. As can X-treme Racers (we haven't tried the Polar Express). Falck Fire Brigade is a great adventure for the whole family, but can make you feel exhausted. Pirate Splash Battle is a must, but prepare to get soaking wet. Even if you're not the one on the ship, but the one on the land shooting at the ship. Legoldmine is a place where you can search for gold and get a gold medal for it (the whole thing, the machine producing medals and the history around it just made Artur stay there with his mouth wide open waiting impatiently for his medal, than he was wearing proudly till the end of the day).

We also went to the Haunted House. And by we, I don't mean me and Krzysiek, obviously (cause then who'd have stayed with the kids). I went there with Artur. He was tall enough, so there was no problem with that. And he was eager to get there. The mirror passage was a huge laugh, you can hardly find your way and bumping into mirrors was a common thing. Shooting at... I can't remember, cats was it? with laser guns made various things make noises. Which was a bit scary since the room was quite dark. And, finally, we got to mad professor's lab. To wait for the big ride. To see what it feels like when there's no gravity. Or so it was said. It was a lot of fun, but Arturek got so scared when the lights were suddenly off right before the ride. They switched them back on after a few seconds (that was all done on purpose), but he was already terrified (he's really afraid of darkness). But when we got home, as a gift he chose for himself Mad Professor's Lab (made of Lego blocks, of course). And he was telling everybody that he was in the real laboratory ;)

Towards the end, we also went to Duploland, so that Artur could cool down a bit from all the emotions of the day on that little playground. We had a day full of rides, full of fun, full of sun, full of water splashing on us. If only that resulted in kids going to sleep early and for long...

Nasz dzień w Legolandzie był wspaniały. Naprawdę wspaniały. Było ciepło i słonecznie, co pozwoliło nam na więcej szaleństw niż mogliśmy przypuszczać.

Bilety do parku dostaliśmy w prezencie świąteccznym, więc nie musieliśmy stać w kolejce do kasy. Kiedy dotarliśmy na placyk przed wejściem do parku, był on pełen ludzi. Od razu pomyślałam sobie o czasie, jaki będziemy musieli spędzić w kolejce. Toż to dobre 20 minut stania. Nagle, ludzie stojący przed nami rozeszli się na boki, a przed nami ukazało się... "bezkolejkowe" wejście do parku. Cali zadowoleni, już po kilku minutach byliśmy w środku.   

Zaczęliśmy spacerować po parku, mijając kolejne atrakcji w poszukiwaniu tej, od której naszą przygodę z parkiem rozpoczniemy. Po kilku minutach stwierdziliśmy, że koniec wybrzydzania, że w końcu musimy się zatrzymać i od czegoś naszą zabawę zacząć. 

Z wielu atrakcji skorzystaliśmy kilkakrotnie(np. z piramid z laserowymi pistoletami (The Temple) - powiedziałabym wręcz, że Arturek był tam nawet kilkanaście razy), bo prawie nigdzie nie natknęliśmy się na kolejkę. Na Viking's River Splash (chyba ulubione miejsce Arturka) byliśmy też kilka razy - tu była, co prawda, kolejka, ale poruszała się dość sprawnie. Ostrzegam, że Duńczycy bardzo surowo podchodzą do kwestii ograniczenia wzrostu na atrakcjach (sprawdzali wzrost dziecka wielkim klockiem lego przyczepionym do kija. Jeśli dziecko swobodnie pod nim przechodziło, nie było wpuszczane na atrakcję. Jeśli klocek utknął w którymś miejscu na głowie, dziecko mogło czerpać przyjemność z zabawy). 

The Dragon sprawi, że wstrzymacie oddech. X-Treme Racers również (z Polar Express nie skorzystaliśmy). Falck Fire Brigade to świetna zabawa dla całej rodziny, ale może Was wykończyć. Pirate Splash Battle to obowiązowy punt programu, ale przygotujcie się na całkowite zmoknięcie. Nawet jeśli nie jesteście na statku, a jedynie strzelacie do niego z lądu. Legoldmine jest miejscem, w którym można potrenować poszukiwanie złota i dostać w nagrodę złoty medal (całość tej atrakcji, specjalna maszyna tworząca medale i cała otoczka sprawiły, że Arturek stał z rozdziawioną buzią w oczekiwaniu na swój medal, którego nie chciał zdjąć już do końca dnia).

Poszliśmy również do Haunted House, czyli nawiedzonego domu. Poprzez stwierdzenie my, nie mam na myśli siebie i Krzysia, oczywiście (bo to by wówczas został z dziećmi). Poszłam tam razem z Arturkiem. Był już wystarczająco wysoki, więc z tym nie było problemu. A poza tym, sam chętnie ze mną poszedł. Przejście przez labirynt luster było niesamowitą zabawą, ciężko w nim znaleźć drogę, a wpadanie na lustra było dość częstym zjawiskiem. Strzelanie do... nie pamiętam, kotów? z pistoletów laserowych uruchamiało różne dźwięki. Było to z lekka strasznawe, bo w pokoju było dość ciemno. No i, w końcu, dotarliśmy do laboratorium szalonego profesorka. Oczekiwaliśmy na główną atrakcję. Żeby się przekonać, jak to jest, gdy grawitacja nie istnieje. A przynajmniej tak było to opowiedziane. Fajna zabawa, choć Arturek nieco się przestraszył, gdy na chwilę zgasły światła tuż przed rozpoczęciem jazdy. Włączyli je po kilku sekundach (oczywiście wszystko to było celowe), ale mały był już przerażony (naprawdę boi się ciemności). Ale kiedy wróciliśmy do domu, jako prezent wybrał sobie Laboratorium Szalonego Profesorka (z lego, oczywiście). I opowiadał wszystkim, że był w prawdziwym laboratorium ;)

Pod koniec poszliśmy jeszcze do Duploland, żeby Arturek trochę ochłonął z całodziennych emocji na tym małym placu zabaw. Za nami był dzień pełen przejażdżek, pełen słońca, pełen chlapiącej na nas wody. Gdyby jeszcze zakończył się szybkim pójściem spać przez dzieci i do tego jeszcze na długo... 

Arturek's most favourite ride (apart from laser shooting in the pyramids) most likely because of the lift and the huge water splashing at the end of the ride / 
Ulubiona atrakcja Arturka (poza strzelaniem z laserów w piramidach) najprawdopodobniej z powodu windy i rozbryzgującej się na wszystkie strony wody pod koniec przejazdu
 The only Lego City attraction was this fire brigade. But it was so much fun! Driving the car, making it move, then pumping water and aiming at the right target, and finally taking the car back to the starting place. Exhausting, but great. And so much fun and laughter for the audience ;) / 
Jedyna atrakcja związana z Lego City to ta właśnie straż pożarna. Ale gwarantowała świetną zabawę. Trzeba było dojechać samochodem, wprawiając go odpowiednio w ruch, pompować wodę jednocześnie celując w odpowiednie miejsce, aby ugasić pożar, a następnie wrócić samochodem na start. Wyczerpujące, ale super. I zapewniające sporą dawkę zabawy i śmiechu również widowni ;)
 Searching for gold / W poszukiwaniu złota
 We were glad it was hot that day, cause thanks to that we could have so much water splashing fun! / 
Byliśmy bardzo szczęśliwi, że tego dnia było naprawdę gorąco, bo dzięki temu mogliśmy się bawić chalpiąc się wodą!
 Duplo playground / Plac zabaw Duplo
 A must-take picture in Billund! ;) / Obowiązkowe zdjęcie w Billund! ;)
The haunted house / Nawiedzony dom

No comments:

Post a Comment